wtorek, 7 lutego 2017

Skąd się wziął smog w Polsce

Smog w Polsce - skąd się wziął?


Nowa Huta - Polska
Smog w Polsce? Niemożliwe, przecież nigdy się to nie zdarzało. W Pekinie, Nowym Jorku to tak, ale w Polsce? Niestety, ostat­nimi czasy coraz częściej sły­szymy, że nasz rodzimy smog pochodzący z unoszących się w powietrzu oparów z ogrze­wa­nia domów i cha­łup mor­duje tysiące ludzi. Przeciętny człowiek nie zastanawia się nad tym czym pali i że to właśnie z jego komina leci dym, który morduje tysiące osób. Przecież tak palił jego ojciec, tak pali on i tak będą palić jego dzieci. Nie widzi więc żadnego problemu, nie czuje się mordowany, a jak pojawiają się choroby, to ze starości, a nie ze smogu. Co gorsza - nawet jak mu śmierdzi coś z komina, to mówi, że jak się pali i dym leci, to zawsze śmierdziało, śmierdzi i śmierdzieć będzie. Dziennikarze i ekolodzy na pewno panikują i na tym chcą zarobić grubą kasę, więc on nie będzie się niczym przejmował i będzie palił jak pali. Jego sąsiad też pali, bo uczono w szkole, że smog to jest w Chinach i Ameryce, a nie na wsi czy w miasteczku w którym mieszka.

Wiedza o smogu jest znikoma


Pojęcie wyniesione ze szkoły na temat smogu jest mizerne. Uczono tam, że smog jest, ale że jest to problem pro­blem wiel­kich miast i ośrod­ków prze­my­sło­wych. Nikt nie kojarzył smogu ze spo­koj­nym osie­dlem dom­ków jed­no­ro­dzin­nych pod Opocznem, a tymczasem im wiecej media trąbią o smogu, to tym częściej zesta­wiają ten ter­min z obraz­kiem kop­cą­cego domo­wego komina, utrwa­la­jąc u odbior­ców błędne wra­że­nie jakoby smog zna­czył tylko i wyłącz­nie “gęsty dym z komina sąsiada”, albo z komina jakiegoś zakładu przemysłowego, a nie z rury wydechowej Opla Kombi 1,9 TDI. 

Encyklopedyczna wiedza o smogu jest dosyć ogólna, ale pamiętać należy, że jest to stan powie­trza na danym obsza­rze a nie gęstość wyzie­wów z jed­nego czy kilku kominów czy rur wydechowych samochodów. Mówi się o smogu jako o mie­szance mgły i dymów/spalin o takim natę­że­niu, że to widać i czuć. Śmierdzi siarką jak z piekła i szczypie w oczy, swędzi skóra, lecą z oczu łzy. Istneją normy dobowe stę­żeń zanie­czysz­czeń powietrza uzna­wane za dopusz­czalne i względ­nie mało szko­dliwe, i gdy zostają one prze­kro­czone, można nazwać sytu­ację smo­giem, choć widzialne i odczu­walne gołym okiem są dopiero prze­kro­cze­nia kilkukrotne. Kiedy dzień jest bezchmurny i słoneczny - nie znaczy to, że powietrze jest czyste i bywa, że przy takiej pogodzie zapy­le­nie prze­kra­cza normy dwu­krot­nie (albo więcej razy), ale wcale tego nie widać.

Przyzwyczailiśmy się, że widok mgły unoszącej się ponad łąkami czy górami jest taki mistyczny, a tymczasem nie każda mgła taka jest. Bywa, że opary smogu czyli unoszących się w powietrzu pyłów łącząc się z parą wodną - tworzą "mgłę", która utrzymuje się nisko, nad ziemią, ograniczając widoczność i zmieniając barwę na różne odcienie brązu, szarości i nawet czerni. Defi­ni­cja smogu (dym + mgła) zakłada, że ma w nim swój udział pogoda (wszak nie ma mgły gdy jest wietrz­nie). Koniecz­nym warun­kiem powsta­nia smogu jest stan pogody, który umoż­li­wia nad­zwy­czajną kumu­la­cję zanie­czysz­czeń w powie­trzu. Przy bez­ru­chu powie­trza dany obszar będzie się kisił w sosie wła­snych wyzie­wów z wszel­kich źró­deł, zarówno aut, komi­nów domo­wych jak i przemysłowych.

Inwersja temperatur - gorsza niż brak wiatru. 


Inwersja temperatur jest gorsza niż brak wiatru i jest prawdziwą zmorą miejscowości leżących w zagłę­bie­niach terenu. Docho­dzi do niej gdy przy­ziemna war­stwa powie­trza w niecce bły­ska­wicz­nie się wychła­dza, co unie­moż­li­wia ruch i wymianę powie­trza. Dolina zostaje zamknięta pod czapą cie­plej­szego powie­trza niczym pod szkla­nym klo­szem. Wtedy nor­mal­nie nie­groźna emi­sja zanie­czysz­czeń powo­duje, że na tere­nie dotknię­tym inwer­sją powstaje swo­ista komora gazowa. Jest to dowód na to, że najgorszy smog nie musi być wtedy gdy emi­sja jest naj­więk­sza! Świetny przy­kład smogu spo­wo­do­wa­nego inwer­sją mie­li­śmy w Kra­ko­wie na początku listo­pada 2015 roku. Stan powie­trza przez kilka dni był gor­szy niż w środku sro­giej zimy, mimo że tem­pe­ra­tury były wio­senne (śred­nia dobowa ok. +7st.C). Urzęd­nicy tłu­ma­czyli się wtedy, że to przez brak wia­tru i zni­cze na cmen­ta­rzach. Rację mieli w ćwierci, bo nie sam brak wia­tru był przy­czyną. Zmar­no­wano piękną oka­zję do poka­za­nia spo­łe­czeń­stwu, jak działa inwersja.
Zja­wi­sko inwer­sji w akcji — wszystko zostaje pod “czapą” cie­płego powie­trza
Fot. JohanTheGhost
W rejo­nach podat­nych na inwer­sję tem­pe­ra­tur bar­dzo łatwo o fatalny stan powie­trza. Nie umniej­sza to jed­nak wkładu kiep­skiego spa­la­nia węgla i drewna w pogor­sze­nie sytu­acji. W takich miej­scach potrzebna jest daleko idąca eli­mi­na­cja źró­deł zanie­czysz­czeń. W USA w takich przy­pad­kach dąży się nie tylko do eli­mi­na­cji ogrze­wa­nia drew­nem, ale też wypro­wa­dza się prze­mysł i elek­tro­cie­płow­nie poza kotliny. W Polsce natomiast kupuje się węgiel z Ukrainy i tym mułem węglowym pali w piecach, a wyziewy tej spalonej mułowatej i toksycznej mieszanki są śmierdzące i rakotwórcze. O tym się nie mówi, ludzie kupują tańszy węgiel, cieszą się z ekogroszku, a to najgorsze paliwo i największy producent smrodu z komina.


Co wisi w powietrzu i nas truje


Lekarze od dawna nawołują do zaprzestania palenia papierosów, bo wiadomo, że inten­sywne pale­nie papie­ro­sów zna­ko­mi­cie pod­nosi szanse na raka płuc a pra­cow­nicy nara­żeni przez dłu­gie lata na wdy­cha­nie drob­nych pyłów nawet z pozoru nie­groź­nych sub­stan­cji mogą doro­bić się pylicy płuc. Zanie­czysz­cze­nia w powie­trzu rów­nież szko­dzą, choć dużo mniej spek­ta­ku­lar­nie, gdyż stę­że­nia tru­cizn są o wiele niż­sze niż np. w dymie papierosowym. Co nam zatem szkodzi? Główne szko­dliwe sub­stan­cje w powie­trzu (i te, o któ­rych naj­wię­cej sły­chać) to:
  • pyły — czyli mikro­sko­pijne cząstki stałe, mogą być pocho­dze­nia natu­ral­nego (kurz z ulic, pia­sek nawet znad Sahary, lecz naprawdę spo­ra­dycz­nie), ale u nas w więk­szo­ści pyły powstają przy spa­la­niu paliw (dro­binki sadzy i lot­nego popiołu). Ze względu na roz­miar dro­bin wyróż­nia się frak­cje PM10 (do 10μm śred­nicy) i PM2.5 (do 2,5μm śred­nicy) — im drob­niej­sze, tym groź­niej­sze, bo układ odde­chowy ich nie zatrzy­muje. Nawet jeśli sub­stan­cja nie jest tru­jąca, to drobny pył w płu­cach działa draż­niąco i może zapo­cząt­ko­wać lub wzmóc roz­ma­ite choroby.
  • benzo-a-piren — to sub­stan­cja smo­li­sta uży­wana jako wskaź­nik obec­no­ści w powie­trzu nie­do­pa­lo­nych skład­ni­ków paliw węglo­wo­do­ro­wych jak węgiel, pro­dukty z ropy naf­to­wej czy drewno
  • tlenki azotu — powstają przy spa­la­niu dowol­nych paliw w bar­dzo wyso­kich tem­pe­ra­tu­rach; dziś głów­nymi ich pro­du­cen­tami są sil­niki spa­li­nowe aut
  • ozon — powstaje w atmos­fe­rze na sku­tek wza­jem­nej reak­cji tego, co już w niej fruwa (głów­nie tlen­ków azotu), wspo­ma­ga­nej przez silne nasłonecznienie
Za pył i sub­stan­cje smo­li­ste odpo­wiada głów­nie kiep­sko pro­wa­dzone spa­la­nie: czy to w ogrze­wa­niu domów, czy w sta­rych i wyeks­plo­ato­wa­nych sil­ni­kach spa­li­no­wych (szcze­gól­nie die­sla), czy w nie­któ­rych rodza­jach prze­my­słu (np. wyziewy z kok­sowni). Da się zauwa­żyć, że stę­że­nia tych sub­stan­cji gwał­tow­nie rosną w sezo­nie grzew­czym a spa­dają latem (nie licząc oko­lic kok­sowni w Zdzie­szo­wi­cach, choć nawet tam od maja prze­kro­cze­nia PM10 były rap­tem trzy razy). Nato­miast tlenki azotu i ozon to pro­blem mie­sięcy let­nich w dużych mia­stach, bowiem te sub­stan­cje gene­ro­wane są tam głów­nie przez sil­niki spa­li­nowe lub ze spa­lin powstają. 

Alarmy smo­gowe sta­rają się dra­ma­tycz­nie sprze­da­wać skutki lot­nych zanie­czysz­czeń, aby poru­szyć odbior­ców, to nawet naj­brud­niej­sze dostępne w Pol­sce powie­trze raczej nie spo­wo­duje u nikogo raka-instant. Prze­waż­nie skutki poja­wiają się pomału, po latach i nie są spek­ta­ku­larne, stąd można nawet nie podej­rze­wać, że ta astma na sta­rość to efekt oddy­cha­nia przez pół wieku pyłem i sadzą. A tak bywa i jest, co można stwierdzić na podstawie badań przeprowadzanych w Polsce i na świecie. Efekty sta­łego oddy­cha­nia brud­nym powie­trzem zacząć się mogą od nie­win­nego kaszlu czy kataru cią­gną­cego się całą jesień i zimę. Bada­nia ze Ślą­ska poka­zują, że efekty wdy­cha­nia gęst­szego kok­tajlu tru­cizn obja­wiają się dopiero po kilku dniach. Bada­nia w Kra­ko­wie wyka­zały wpływ złej jako­ści powie­trza na masę uro­dze­niową nowo­rod­ków. Zanie­czysz­czone powie­trze pogar­sza stan cho­rych na cho­roby płuc i układu krą­że­nia a u tych bar­dziej zdro­wych obciąża cały orga­nizm przez pogor­szoną wydol­ność płuc i potrzebę inten­syw­niej­szego oczysz­cza­nia dróg odde­cho­wych. Naj­bar­dziej cier­pią na tym naj­słabsi – dzieci i osoby star­sze. U tych ostat­nich kiep­skie powie­trze może zaostrzać prze­bieg cho­rób, które w efek­cie dopro­wa­dzą do śmierci wcze­śniej, niż by to miało miej­sce, gdyby chory oddy­chał czyst­szym powietrzem.

Powietrze w Polsce - najgorsze w Europie


Fakt ten jest często powtarzany i wiadomo jest, że więk­szość naj­bar­dziej zanie­czysz­czo­nych miast euro­pej­skich to mia­sta pol­skie — w dodatku nie te na Ślą­sku mię­dzy hutą a kopal­nią, ale nawet te mia­sta w górach i te o sta­tu­sie uzdro­wisk! Nie jest to żadna kaczka dziennikarska, ani spekulacja, bo nawet w górach możemy doświadczyć efektu smogu i jego smrodu. Warto sobie uświadomić, że publikowane dane z pomia­rów stanu powie­trza w Polsce należy uznać za wia­ry­godne. Nie zbiera ich żaden Gre­en­pe­ace, ani ekologiczne stowarzyszenia, ale jed­nostki pań­stwowe. Jakość powie­trza badana jest na okrą­gło przez auto­ma­tyczne sta­cje pomia­rowe roz­lo­ko­wane w całym kraju. Zaj­muje się tym Główny Inspek­to­rat Ochrony Śro­do­wi­ska wraz z woje­wódz­kimi oddzia­łami (WIOŚ). Bie­żące jak i histo­ryczne dane dostępne są na por­talu powietrze.gios.gov.pl. Na pod­sta­wie tych danych powstają potem takie zesta­wie­nia jak ten nie­chlubny ran­king naj­bar­dziej zanie­czysz­czo­nych miast Europy. Mamy naj­gor­sze powie­trze w Unii Euro­pej­skiej pod wzglę­dem śred­nio­rocz­nego zapy­le­nia i zawar­to­ści benzo-a-pirenu, czyli głów­nych zimo­wych zanie­czysz­czeń, któ­rych źró­dłami są kiep­sko spa­lane paliwa.  

Jak wypa­damy na tle świata


Mapka z arty­kułu Gazety Wybor­czej ze śred­nio­rocz­nym stę­że­niem benzo-a-pirenu
Palmę “pierw­szeń­stwa” w kiep­skim powie­trzu mamy tylko na tere­nie Europy. Na świe­cie jeste­śmy gdzieś w pół drogi mię­dzy Europą Zachod­nią (naj­czy­ściej) a Chi­nami czy Indiami (kata­strofa). Co nie zna­czy, że powinno nas to pocie­szać, ale takie jest nasze fak­tyczne położenie. Alarmy smogowe zawrzały, bo smog w Skale - podkrakowskiej miejscowości w grudniu 2016 roku był gorszy niż w Pekinie. Poziomy zapy­le­nia, jakie w Kra­ko­wie są wyda­rze­niem sezonu, a w Peki­nie zda­rzają się nagmin­nie.  .


Kiedy odkryto smog w Polsce


Temat smogu w Polsce pojawił się niedawno, bo dopiero w 2013 roku. Nie znaczy to, że wcześniej było czyściej i lepiej. W internecie pojawiają się różne grafiki i zestawienia, które podejmują próbę pod­re­pe­ro­wa­nia wize­runku: że prze­cież dużo gorzej już było, czyli teraz nie ma tra­ge­dii. Zanie­czysz­cze­nia też są prze­myśl­nie dobrane. Za dwu­tle­nek siarki w latach 70-tych odpo­wia­dał zapewne głów­nie prze­mysł, który obec­nie fil­truje sku­tecz­nie tę sub­stan­cję ze spa­lin. Wyż­szy jego poziom w stycz­niu niż w czerwcu 2015/2016 poka­zuje już udział spa­la­nia węgla w domach. Nasuwa się pytanie: Skoro kie­dyś było źle, to czemu nikt nie robił awan­tury wcze­śniej, lecz aku­rat teraz? Pro­stej odpo­wie­dzi dostar­czył swego czasu dyr. Sobo­lew­ski (IChPW): bo się boga­cimy – coraz wię­cej z nas może myśleć o czymś wię­cej niż tylko nie­za­mar­z­nię­ciu w zimie, więc chce żyć w zdro­wym oto­cze­niu, a nie w syfie, w dodatku pro­du­ko­wa­nym przez sąsia­dów, a nie ich samych (swój trud­niej dostrzec). Pro­blem wcale nie był mniej­szy dopóki nie zaczęto go wał­ko­wać publicz­nie. Roz­ro­sła się jedy­nie grupa tych, któ­rzy sami na kop­ce­niu nie muszą pole­gać. Gdyby jesz­cze 10 lat temu ktoś poru­szył ten temat, pew­nie nie zna­la­złby dość popar­cia w spo­łe­czeń­stwie i umar­łoby to śmier­cią naturalną.

Domowe piece to nie główni winowajcy


Wiele wska­zuje na to, że udział domo­wego kop­ce­nia w zanie­czysz­cze­niu powie­trza w sezo­nie grzew­czym jest gene­ral­nie bar­dzo zna­czący. Owszem, inwer­sja nie­kiedy robi swoje, ale nawet gdy porówna się stan spoza sezonu grzew­czego z naj­lep­szymi dniami w tym sezo­nie, to nawet gdy nie ma kata­strofy, są prze­kro­cze­nia norm. Pew­no­ści można nie mieć co do dokład­nych liczb, bo źró­deł jest nie­wiele. Jeśli liczby się poja­wiają, naj­pew­niej pocho­dzą z lokal­nych pro­gra­mów ochrony powie­trza, które opra­co­wują w pory­wach dwie firmy w całym kraju a o meto­do­lo­gii badań wia­domo tyle co nic. Na istotny wkład domo­wego kop­ce­nia w fatalny stan powie­trza wska­zuje nie tylko sezo­no­wość prze­kro­czeń norm w ciągu roku pra­wie wyłącz­nie w sezo­nie grzew­czym. Na nie­któ­rych sta­cjach pomia­ro­wych dokład­nie widać moment, gdy ludzie wra­cają do domów i roz­pa­lają w pie­cach i kotłach. Podob­nie na pod­sta­wie zanie­czysz­czeń cha­rak­te­ry­stycz­nych dla trans­portu (tlenki azotu) widać poranny i popo­łu­dniowy szczyt komunikacyjny.

Dlaczego więc pojawił się taki nagły najazd na domowe kotłow­nie? Prze­cież kie­dyś ludzie palili i było dobrze a teraz nagle komuś prze­szka­dza? Czemu się nie wezmą za kop­cące kok­sow­nie i huty aluminium? Po pierw­sze to wła­śnie teraz zaczęło to ludziom prze­szka­dzać. Prze­kro­czona została masa kry­tyczna przy któ­rej poje­dyn­cze narze­ka­nia zza wła­snej firanki wylały się masowo do debaty publicz­nej. Nie zna­czy to, że wcze­śniej było szcze­gól­nie lepiej. Po dru­gie przez ostat­nie 20–30 lat ogrom­nie wiele się zmie­niło w kwe­stii tego, kto i ile truje: Emi­sja prze­my­słowa spa­dła. Część zakła­dów padła, reszta musiała się dosto­so­wać do wyśru­bo­wa­nych norm emi­sji, które stale są dokrę­cane. Zresztą nie w każ­dej gmi­nie stoi kom­bi­nat. A już na pewno nie w uzdro­wi­skach, które mają spore pro­blemy z jako­ścią powie­trza zimą. Emi­sja domowa wzro­sła. Para­dok­sal­nie ogrze­wa­nie u schyłku komuny było w wielu miej­scach bar­dziej cywi­li­zo­wane niż obec­nie. Roz­bu­do­wy­wano wtedy sieć gazową a w powszech­nym uży­ciu był tani koks. W wol­nej Pol­sce podro­żał gaz i koks, więc na rusz­tach tanich kotłów zaczął lądo­wać węgiel i drewno a potem, gdy w 2004 roku znik­nęły jakie­kol­wiek normy jako­ści węgla, wszystko co jest tanie i się pali.

Ofiary smogu


Polskie powie­trze mor­duje kilka tysięcy ludzi rocz­nie. Ale dane te nie są dla wszystkich wiarygodne, bo przecież nikt nagle na ulicy nie pada trupem z powodu tego, że oddycha powietrzem zatrutym przez smog. Takie sza­cunki od kil­ku­dzie­się­ciu lat podają znane i poważne orga­ni­za­cje typu WHO (Świa­towa Orga­ni­za­cja Zdro­wia).  Po incy­den­cie smo­go­wym z początku listo­pada 2015 poli­czono dokład­nie, ilu cho­rych wylą­do­wało prze­zeń w szpi­ta­lach. Skąd wia­domo, że hospi­ta­li­za­cja to wina smogu? Naj­pro­ściej wziąć śred­nią liczbę hospi­ta­li­za­cji z powodu danej cho­roby i zesta­wić to z pozio­mem zanie­czysz­cze­nia powie­trza. Wycho­dzi kore­la­cja: gor­sze powie­trze – wię­cej hospitalizacji.

Skąd wia­domo, że ktoś umarł z powodu smogu? Wystar­czy zesta­wić śred­nią dłu­gość życia ludzi cier­pią­cych na dane “oko­ło­smo­gowe” cho­roby w róż­nych czę­ściach kraju czy róż­nych pań­stwach oraz poziomy zanie­czysz­cze­nia powie­trza tamże. Zna­cze­nie będzie miała też bez­po­śred­nia przy­czyna śmierci oraz stan powie­trza w dniach około daty zgonu. Oczy­wi­ście po dro­dze od danych do wnio­sków będzie mnó­stwo sta­ty­stycz­nej magii, ale w efek­cie można dowie­dzieć się nawet ile zgo­nów będzie spo­wo­do­wa­nych wzro­stem stę­że­nia danego zanie­czysz­cze­nia w powie­trzu o jedną “kre­skę” na skali. Takie raporty przy­go­to­wuje WHO: rocz­nie w skali świata wyli­cza 3,7 mln zgo­nów przez złej jako­ści powie­trze na zewnątrz + 4,3 mln zgo­nów przez brudne powie­trze w domach…


Nie widzisz i nie czujesz smogu


Alarmy smo­gowe pani­kują, nie­któ­rzy cho­dzą w maskach prze­ciw­py­ło­wych po mie­ście, a ty nie widzisz żad­nego smogu, czu­jesz się nor­mal­nie i nic ci nie dolega nawet jak za oknem siwo. Wszystko jest w porządku, bo człowiek, któremu nic nie dolega może nie zauwa­żać ani nie odczu­wać zanie­czysz­cze­nia powie­trza w żaden spo­sób póki nie przy­bie­rze ono pozio­mów sezo­no­wych rekordów. Dopiero kil­ku­krotne prze­kro­cze­nia norm zapy­le­nia są obser­wo­walne w postaci wyraź­nie mniej­szej przej­rzy­sto­ści powie­trza na dłuż­szych dystan­sach. Nato­miast reak­cje orga­ni­zmu na kiep­ski stan powie­trza zaob­ser­wują u sie­bie głów­nie ci, któ­rzy mają już jakieś pro­blemy zwią­zane z ukła­dem oddechowym.

Może być też tak, że za oknem unosi się siwa zupa dymu a według sta­cji pomia­ro­wych powie­trze jest OK. Czę­ściej niż w awa­rii samej sta­cji ma to źró­dło w filo­zo­fii pomia­rów. Normy zanie­czysz­czeń w powie­trzu są w naj­lep­szym razie śred­nio­do­bowe. Zna­czy to, że w ciągu doby np. poziom pyłów PM10 może przez kilka godzin sko­czyć do 200μg/m3, po czym przez resztę doby spad­nie do ok. 40μg/m3 i norma śred­nio­do­bowa na pozio­mie 50μg/m3 zosta­nie dotrzymana. No cóż... najwyraźniej trzeba się zaopatrzyć w aplikacje badające stan powietrza w Polsce.


Aplikacje polecane do monitorowania smogu 
w twoim mieście i w innych miastach Polski
  1. Zanieczyszczenie Powietrza (Android)
  2. AirVisual (iOS / WWW)
  3. Kanarek (Android)
  4. Plume (Android / iOS)
  5. SmokSmog (Windows)
Artykuł powstał na podstawie materiałów zamieszczonych na stronie czysteogrzewanie.pl. W artykule zamieszczono grafikę z w/wym strony - licencja Cre­ative Com­mons BY-SA - (czyli można rozpowszechniać).

 © Wszelkie prawa do publikacji zastrzeżone przez: http://eko-gajusz.blogspot.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz