Smog w Polsce - skąd się wziął?
Nowa Huta - Polska |
Smog w Polsce? Niemożliwe, przecież nigdy się to nie zdarzało. W Pekinie, Nowym Jorku to tak, ale w Polsce? Niestety, ostatnimi czasy coraz częściej słyszymy, że nasz rodzimy smog pochodzący z unoszących się w powietrzu oparów z ogrzewania domów i chałup morduje tysiące ludzi. Przeciętny człowiek nie zastanawia się nad tym czym pali i że to właśnie z jego komina leci dym, który morduje tysiące osób. Przecież tak palił jego ojciec, tak pali on i tak będą palić jego dzieci. Nie widzi więc żadnego problemu, nie czuje się mordowany, a jak pojawiają się choroby, to ze starości, a nie ze smogu. Co gorsza - nawet jak mu śmierdzi coś z komina, to mówi, że jak się pali i dym leci, to zawsze śmierdziało, śmierdzi i śmierdzieć będzie. Dziennikarze i ekolodzy na pewno panikują i na tym chcą zarobić grubą kasę, więc on nie będzie się niczym przejmował i będzie palił jak pali. Jego sąsiad też pali, bo uczono w szkole, że smog to jest w Chinach i Ameryce, a nie na wsi czy w miasteczku w którym mieszka.
Wiedza o smogu jest znikoma
Pojęcie wyniesione ze szkoły na temat smogu jest mizerne. Uczono tam, że smog jest, ale że jest to problem problem wielkich miast i ośrodków przemysłowych. Nikt nie kojarzył smogu ze spokojnym osiedlem domków jednorodzinnych pod Opocznem, a tymczasem im wiecej media trąbią o smogu, to tym częściej zestawiają ten termin z obrazkiem kopcącego domowego komina, utrwalając u odbiorców błędne wrażenie jakoby smog znaczył tylko i wyłącznie “gęsty dym z komina sąsiada”, albo z komina jakiegoś zakładu przemysłowego, a nie z rury wydechowej Opla Kombi 1,9 TDI.
Encyklopedyczna wiedza o smogu jest dosyć ogólna, ale pamiętać należy, że jest to stan powietrza na danym obszarze a nie gęstość wyziewów z jednego czy kilku kominów czy rur wydechowych samochodów. Mówi się o smogu jako o mieszance mgły i dymów/spalin o takim natężeniu, że to widać i czuć. Śmierdzi siarką jak z piekła i szczypie w oczy, swędzi skóra, lecą z oczu łzy. Istneją normy dobowe stężeń zanieczyszczeń powietrza uznawane za dopuszczalne i względnie mało szkodliwe, i gdy zostają one przekroczone, można nazwać sytuację smogiem, choć widzialne i odczuwalne gołym okiem są dopiero przekroczenia kilkukrotne. Kiedy dzień jest bezchmurny i słoneczny - nie znaczy to, że powietrze jest czyste i bywa, że przy takiej pogodzie zapylenie przekracza normy dwukrotnie (albo więcej razy), ale wcale tego nie widać.
Przyzwyczailiśmy się, że widok mgły unoszącej się ponad łąkami czy górami jest taki mistyczny, a tymczasem nie każda mgła taka jest. Bywa, że opary smogu czyli unoszących się w powietrzu pyłów łącząc się z parą wodną - tworzą "mgłę", która utrzymuje się nisko, nad ziemią, ograniczając widoczność i zmieniając barwę na różne odcienie brązu, szarości i nawet czerni. Definicja smogu (dym + mgła) zakłada, że ma w nim swój udział pogoda (wszak nie ma mgły gdy jest wietrznie). Koniecznym warunkiem powstania smogu jest stan pogody, który umożliwia nadzwyczajną kumulację zanieczyszczeń w powietrzu. Przy bezruchu powietrza dany obszar będzie się kisił w sosie własnych wyziewów z wszelkich źródeł, zarówno aut, kominów domowych jak i przemysłowych.
Inwersja temperatur - gorsza niż brak wiatru.
Inwersja temperatur jest gorsza niż brak wiatru i jest prawdziwą zmorą miejscowości leżących w zagłębieniach terenu. Dochodzi do niej gdy przyziemna warstwa powietrza w niecce błyskawicznie się wychładza, co uniemożliwia ruch i wymianę powietrza. Dolina zostaje zamknięta pod czapą cieplejszego powietrza niczym pod szklanym kloszem. Wtedy normalnie niegroźna emisja zanieczyszczeń powoduje, że na terenie dotkniętym inwersją powstaje swoista komora gazowa. Jest to dowód na to, że najgorszy smog nie musi być wtedy gdy emisja jest największa! Świetny przykład smogu spowodowanego inwersją mieliśmy w Krakowie na początku listopada 2015 roku. Stan powietrza przez kilka dni był gorszy niż w środku srogiej zimy, mimo że temperatury były wiosenne (średnia dobowa ok. +7st.C). Urzędnicy tłumaczyli się wtedy, że to przez brak wiatru i znicze na cmentarzach. Rację mieli w ćwierci, bo nie sam brak wiatru był przyczyną. Zmarnowano piękną okazję do pokazania społeczeństwu, jak działa inwersja.
W rejonach podatnych na inwersję temperatur bardzo łatwo o fatalny stan powietrza. Nie umniejsza to jednak wkładu kiepskiego spalania węgla i drewna w pogorszenie sytuacji. W takich miejscach potrzebna jest daleko idąca eliminacja źródeł zanieczyszczeń. W USA w takich przypadkach dąży się nie tylko do eliminacji ogrzewania drewnem, ale też wyprowadza się przemysł i elektrociepłownie poza kotliny. W Polsce natomiast kupuje się węgiel z Ukrainy i tym mułem węglowym pali w piecach, a wyziewy tej spalonej mułowatej i toksycznej mieszanki są śmierdzące i rakotwórcze. O tym się nie mówi, ludzie kupują tańszy węgiel, cieszą się z ekogroszku, a to najgorsze paliwo i największy producent smrodu z komina.
Co wisi w powietrzu i nas truje
Lekarze od dawna nawołują do zaprzestania palenia papierosów, bo wiadomo, że intensywne palenie papierosów znakomicie podnosi szanse na raka płuc a pracownicy narażeni przez długie lata na wdychanie drobnych pyłów nawet z pozoru niegroźnych substancji mogą dorobić się pylicy płuc. Zanieczyszczenia w powietrzu również szkodzą, choć dużo mniej spektakularnie, gdyż stężenia trucizn są o wiele niższe niż np. w dymie papierosowym. Co nam zatem szkodzi? Główne szkodliwe substancje w powietrzu (i te, o których najwięcej słychać) to:
- pyły — czyli mikroskopijne cząstki stałe, mogą być pochodzenia naturalnego (kurz z ulic, piasek nawet znad Sahary, lecz naprawdę sporadycznie), ale u nas w większości pyły powstają przy spalaniu paliw (drobinki sadzy i lotnego popiołu). Ze względu na rozmiar drobin wyróżnia się frakcje PM10 (do 10μm średnicy) i PM2.5 (do 2,5μm średnicy) — im drobniejsze, tym groźniejsze, bo układ oddechowy ich nie zatrzymuje. Nawet jeśli substancja nie jest trująca, to drobny pył w płucach działa drażniąco i może zapoczątkować lub wzmóc rozmaite choroby.
- benzo-a-piren — to substancja smolista używana jako wskaźnik obecności w powietrzu niedopalonych składników paliw węglowodorowych jak węgiel, produkty z ropy naftowej czy drewno
- tlenki azotu — powstają przy spalaniu dowolnych paliw w bardzo wysokich temperaturach; dziś głównymi ich producentami są silniki spalinowe aut
- ozon — powstaje w atmosferze na skutek wzajemnej reakcji tego, co już w niej fruwa (głównie tlenków azotu), wspomaganej przez silne nasłonecznienie
Za pył i substancje smoliste odpowiada głównie kiepsko prowadzone spalanie: czy to w ogrzewaniu domów, czy w starych i wyeksploatowanych silnikach spalinowych (szczególnie diesla), czy w niektórych rodzajach przemysłu (np. wyziewy z koksowni). Da się zauważyć, że stężenia tych substancji gwałtownie rosną w sezonie grzewczym a spadają latem (nie licząc okolic koksowni w Zdzieszowicach, choć nawet tam od maja przekroczenia PM10 były raptem trzy razy). Natomiast tlenki azotu i ozon to problem miesięcy letnich w dużych miastach, bowiem te substancje generowane są tam głównie przez silniki spalinowe lub ze spalin powstają.
Alarmy smogowe starają się dramatycznie sprzedawać skutki lotnych zanieczyszczeń, aby poruszyć odbiorców, to nawet najbrudniejsze dostępne w Polsce powietrze raczej nie spowoduje u nikogo raka-instant. Przeważnie skutki pojawiają się pomału, po latach i nie są spektakularne, stąd można nawet nie podejrzewać, że ta astma na starość to efekt oddychania przez pół wieku pyłem i sadzą. A tak bywa i jest, co można stwierdzić na podstawie badań przeprowadzanych w Polsce i na świecie. Efekty stałego oddychania brudnym powietrzem zacząć się mogą od niewinnego kaszlu czy kataru ciągnącego się całą jesień i zimę. Badania ze Śląska pokazują, że efekty wdychania gęstszego koktajlu trucizn objawiają się dopiero po kilku dniach. Badania w Krakowie wykazały wpływ złej jakości powietrza na masę urodzeniową noworodków. Zanieczyszczone powietrze pogarsza stan chorych na choroby płuc i układu krążenia a u tych bardziej zdrowych obciąża cały organizm przez pogorszoną wydolność płuc i potrzebę intensywniejszego oczyszczania dróg oddechowych. Najbardziej cierpią na tym najsłabsi – dzieci i osoby starsze. U tych ostatnich kiepskie powietrze może zaostrzać przebieg chorób, które w efekcie doprowadzą do śmierci wcześniej, niż by to miało miejsce, gdyby chory oddychał czystszym powietrzem.
Powietrze w Polsce - najgorsze w Europie
Fakt ten jest często powtarzany i wiadomo jest, że większość najbardziej zanieczyszczonych miast europejskich to miasta polskie — w dodatku nie te na Śląsku między hutą a kopalnią, ale nawet te miasta w górach i te o statusie uzdrowisk! Nie jest to żadna kaczka dziennikarska, ani spekulacja, bo nawet w górach możemy doświadczyć efektu smogu i jego smrodu. Warto sobie uświadomić, że publikowane dane z pomiarów stanu powietrza w Polsce należy uznać za wiarygodne. Nie zbiera ich żaden Greenpeace, ani ekologiczne stowarzyszenia, ale jednostki państwowe. Jakość powietrza badana jest na okrągło przez automatyczne stacje pomiarowe rozlokowane w całym kraju. Zajmuje się tym Główny Inspektorat Ochrony Środowiska wraz z wojewódzkimi oddziałami (WIOŚ). Bieżące jak i historyczne dane dostępne są na portalu powietrze.gios.gov.pl. Na podstawie tych danych powstają potem takie zestawienia jak ten niechlubny ranking najbardziej zanieczyszczonych miast Europy. Mamy najgorsze powietrze w Unii Europejskiej pod względem średniorocznego zapylenia i zawartości benzo-a-pirenu, czyli głównych zimowych zanieczyszczeń, których źródłami są kiepsko spalane paliwa.
Jak wypadamy na tle świata
Mapka z artykułu Gazety Wyborczej ze średniorocznym stężeniem benzo-a-pirenu |
Palmę “pierwszeństwa” w kiepskim powietrzu mamy tylko na terenie Europy. Na świecie jesteśmy gdzieś w pół drogi między Europą Zachodnią (najczyściej) a Chinami czy Indiami (katastrofa). Co nie znaczy, że powinno nas to pocieszać, ale takie jest nasze faktyczne położenie. Alarmy smogowe zawrzały, bo smog w Skale - podkrakowskiej miejscowości w grudniu 2016 roku był gorszy niż w Pekinie. Poziomy zapylenia, jakie w Krakowie są wydarzeniem sezonu, a w Pekinie zdarzają się nagminnie. .
Kiedy odkryto smog w Polsce
Temat smogu w Polsce pojawił się niedawno, bo dopiero w 2013 roku. Nie znaczy to, że wcześniej było czyściej i lepiej. W internecie pojawiają się różne grafiki i zestawienia, które podejmują próbę podreperowania wizerunku: że przecież dużo gorzej już było, czyli teraz nie ma tragedii. Zanieczyszczenia też są przemyślnie dobrane. Za dwutlenek siarki w latach 70-tych odpowiadał zapewne głównie przemysł, który obecnie filtruje skutecznie tę substancję ze spalin. Wyższy jego poziom w styczniu niż w czerwcu 2015/2016 pokazuje już udział spalania węgla w domach. Nasuwa się pytanie: Skoro kiedyś było źle, to czemu nikt nie robił awantury wcześniej, lecz akurat teraz? Prostej odpowiedzi dostarczył swego czasu dyr. Sobolewski (IChPW): bo się bogacimy – coraz więcej z nas może myśleć o czymś więcej niż tylko niezamarznięciu w zimie, więc chce żyć w zdrowym otoczeniu, a nie w syfie, w dodatku produkowanym przez sąsiadów, a nie ich samych (swój trudniej dostrzec). Problem wcale nie był mniejszy dopóki nie zaczęto go wałkować publicznie. Rozrosła się jedynie grupa tych, którzy sami na kopceniu nie muszą polegać. Gdyby jeszcze 10 lat temu ktoś poruszył ten temat, pewnie nie znalazłby dość poparcia w społeczeństwie i umarłoby to śmiercią naturalną.
Domowe piece to nie główni winowajcy
Wiele wskazuje na to, że udział domowego kopcenia w zanieczyszczeniu powietrza w sezonie grzewczym jest generalnie bardzo znaczący. Owszem, inwersja niekiedy robi swoje, ale nawet gdy porówna się stan spoza sezonu grzewczego z najlepszymi dniami w tym sezonie, to nawet gdy nie ma katastrofy, są przekroczenia norm. Pewności można nie mieć co do dokładnych liczb, bo źródeł jest niewiele. Jeśli liczby się pojawiają, najpewniej pochodzą z lokalnych programów ochrony powietrza, które opracowują w porywach dwie firmy w całym kraju a o metodologii badań wiadomo tyle co nic. Na istotny wkład domowego kopcenia w fatalny stan powietrza wskazuje nie tylko sezonowość przekroczeń norm w ciągu roku prawie wyłącznie w sezonie grzewczym. Na niektórych stacjach pomiarowych dokładnie widać moment, gdy ludzie wracają do domów i rozpalają w piecach i kotłach. Podobnie na podstawie zanieczyszczeń charakterystycznych dla transportu (tlenki azotu) widać poranny i popołudniowy szczyt komunikacyjny.
Dlaczego więc pojawił się taki nagły najazd na domowe kotłownie? Przecież kiedyś ludzie palili i było dobrze a teraz nagle komuś przeszkadza? Czemu się nie wezmą za kopcące koksownie i huty aluminium? Po pierwsze to właśnie teraz zaczęło to ludziom przeszkadzać. Przekroczona została masa krytyczna przy której pojedyncze narzekania zza własnej firanki wylały się masowo do debaty publicznej. Nie znaczy to, że wcześniej było szczególnie lepiej. Po drugie przez ostatnie 20–30 lat ogromnie wiele się zmieniło w kwestii tego, kto i ile truje: Emisja przemysłowa spadła. Część zakładów padła, reszta musiała się dostosować do wyśrubowanych norm emisji, które stale są dokręcane. Zresztą nie w każdej gminie stoi kombinat. A już na pewno nie w uzdrowiskach, które mają spore problemy z jakością powietrza zimą. Emisja domowa wzrosła. Paradoksalnie ogrzewanie u schyłku komuny było w wielu miejscach bardziej cywilizowane niż obecnie. Rozbudowywano wtedy sieć gazową a w powszechnym użyciu był tani koks. W wolnej Polsce podrożał gaz i koks, więc na rusztach tanich kotłów zaczął lądować węgiel i drewno a potem, gdy w 2004 roku zniknęły jakiekolwiek normy jakości węgla, wszystko co jest tanie i się pali.
Ofiary smogu
Polskie powietrze morduje kilka tysięcy ludzi rocznie. Ale dane te nie są dla wszystkich wiarygodne, bo przecież nikt nagle na ulicy nie pada trupem z powodu tego, że oddycha powietrzem zatrutym przez smog. Takie szacunki od kilkudziesięciu lat podają znane i poważne organizacje typu WHO (Światowa Organizacja Zdrowia). Po incydencie smogowym z początku listopada 2015 policzono dokładnie, ilu chorych wylądowało przezeń w szpitalach. Skąd wiadomo, że hospitalizacja to wina smogu? Najprościej wziąć średnią liczbę hospitalizacji z powodu danej choroby i zestawić to z poziomem zanieczyszczenia powietrza. Wychodzi korelacja: gorsze powietrze – więcej hospitalizacji.
Skąd wiadomo, że ktoś umarł z powodu smogu? Wystarczy zestawić średnią długość życia ludzi cierpiących na dane “okołosmogowe” choroby w różnych częściach kraju czy różnych państwach oraz poziomy zanieczyszczenia powietrza tamże. Znaczenie będzie miała też bezpośrednia przyczyna śmierci oraz stan powietrza w dniach około daty zgonu. Oczywiście po drodze od danych do wniosków będzie mnóstwo statystycznej magii, ale w efekcie można dowiedzieć się nawet ile zgonów będzie spowodowanych wzrostem stężenia danego zanieczyszczenia w powietrzu o jedną “kreskę” na skali. Takie raporty przygotowuje WHO: rocznie w skali świata wylicza 3,7 mln zgonów przez złej jakości powietrze na zewnątrz + 4,3 mln zgonów przez brudne powietrze w domach…
Nie widzisz i nie czujesz smogu
Alarmy smogowe panikują, niektórzy chodzą w maskach przeciwpyłowych po mieście, a ty nie widzisz żadnego smogu, czujesz się normalnie i nic ci nie dolega nawet jak za oknem siwo. Wszystko jest w porządku, bo człowiek, któremu nic nie dolega może nie zauważać ani nie odczuwać zanieczyszczenia powietrza w żaden sposób póki nie przybierze ono poziomów sezonowych rekordów. Dopiero kilkukrotne przekroczenia norm zapylenia są obserwowalne w postaci wyraźnie mniejszej przejrzystości powietrza na dłuższych dystansach. Natomiast reakcje organizmu na kiepski stan powietrza zaobserwują u siebie głównie ci, którzy mają już jakieś problemy związane z układem oddechowym.
Może być też tak, że za oknem unosi się siwa zupa dymu a według stacji pomiarowych powietrze jest OK. Częściej niż w awarii samej stacji ma to źródło w filozofii pomiarów. Normy zanieczyszczeń w powietrzu są w najlepszym razie średniodobowe. Znaczy to, że w ciągu doby np. poziom pyłów PM10 może przez kilka godzin skoczyć do 200μg/m3, po czym przez resztę doby spadnie do ok. 40μg/m3 i norma średniodobowa na poziomie 50μg/m3 zostanie dotrzymana. No cóż... najwyraźniej trzeba się zaopatrzyć w aplikacje badające stan powietrza w Polsce.
Aplikacje polecane do monitorowania smogu
w twoim mieście i w innych miastach Polski
- Zanieczyszczenie Powietrza (Android)
- AirVisual (iOS / WWW)
- Kanarek (Android)
- Plume (Android / iOS)
- SmokSmog (Windows)
Artykuł powstał na podstawie materiałów zamieszczonych na stronie czysteogrzewanie.pl. W artykule zamieszczono grafikę z w/wym strony - licencja Creative Commons BY-SA - (czyli można rozpowszechniać).
© Wszelkie prawa do publikacji zastrzeżone przez: http://eko-gajusz.blogspot.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz